Nie było to łatwe wyzwanie. Nie mieliśmy środków na dodatkowe atrakcje, a o dotacje coraz trudniej. Mimo to postanowiliśmy działać. Dzięki niezwykłemu zaangażowaniu naszej dyrektorki Agnieszki i wolontariuszy, ferie w WĘDCE stały się czasem pełnym wrażeń i nauki, która zostanie z dziećmi na długo.
Każdy dzień zaczynał się od wspólnego gotowania. To nie była tylko kwestia zapełnienia brzuchów. To była lekcja samodzielności, współpracy i poczucia sprawczości. Dzieci kroiły warzywa, wyrabiały ciasto na makaron, doprawiały zupę. Widok, jak z dumą nakładają sobie dokładki rosołu, który same przygotowały, był bezcenny. Nawet Ala, która zawsze wybrzydzała przy jedzeniu, poprosiła o jeszcze jedną porcję.
Po obiedzie czas wypełniały gry, zabawy i warsztaty. Klocki LEGO zamieniały się w fantazyjne budowle, farby w kolorowe obrazy, a planszówki w świetną okazję do rozmów. Monopoly stało się nieoczekiwanym pretekstem do wprowadzenia dzieci w świat finansów. Gdy padło pytanie, skąd WĘDKA ma pieniądze na jedzenie, bilety na basen czy wakacyjne wyjazdy, zaczęliśmy tłumaczyć, czym jest fundraising. Dzieci słuchały z uwagą, dopytywały, a w końcu jedna z dziewięciolatek stwierdziła: „To tak jak w Monopoly! Najpierw trzeba zdobyć pieniądze, żeby móc coś kupić”. To był moment, w którym wiedzieliśmy, że nauka poprzez zabawę działa najlepiej.
Ferie zakończyły się wielkim balem karnawałowym. Cała organizacja wydarzenia leżała w rękach dzieci. To one przygotowały dekoracje, dobrały muzykę, a nawet poprosiły wolontariuszy o pomoc w przygotowaniu przekąsek. Radość, tańce i śmiech trwały do późnych godzin wieczornych. A potem jeszcze coś, co dzieci kochają najbardziej – wspólna noc w WĘDCE. Spanie w śpiworach, szeptane rozmowy, ostatnie wybuchy śmiechu przed snem – te chwile tworzą wspomnienia, które zostają na całe życie.
Rodzice, odbierając swoje dzieci, nie mogli się nadziwić. „Jak to możliwe, że w WĘDCE same myją po sobie naczynia i sprzątają?” – pytali z uśmiechem. To proste. Kiedy dzieci czują, że mają wpływ na to, co się wokół nich dzieje, kiedy widzą sens w swoich działaniach, angażują się i biorą odpowiedzialność.
Takie ferie nie wydarzyłyby się bez wsparcia ludzi, którzy wierzą, że każde dziecko zasługuje na troskę, radość i rozwój. Dzięki zaangażowaniu społeczności mogliśmy stworzyć przestrzeń, w której nikt nie był sam, w której codziennie czekał ciepły posiłek i ktoś, kto z uwagą wysłucha.
Takie ferie to więcej niż tylko dwa tygodnie zabawy. To początek czegoś większego – budowania wspólnoty, która zmienia życie dzieci na lepsze.